Jest gru­dzień 1939r. do Nowego Sącza wkra­cza­ją oku­pan­ci. Żądają listy 10 nazwisk zakład­ni­ków, któ­rzy będą gwa­ran­tem bez­piecz­ne­go poby­tu wojsk nie­miec­kich w Nowym Sączu. Burmistrz Roman Sichrawa speł­nia żąda­nie. Na liście wid­nie­je dzie­się­cio­krot­nie wpi­sa­ne nazwi­sko Roman Sichrawa.

 

***

Roman Sichrawa uro­dził się 22 lip­ca 1869 roku w Myślenicach, jako syn Franciszka i Wilhelminy z Druotów. Ojciec był inży­nie­rem powia­to­wym w Tarnowie, gdzie Roman ukoń­czył gim­na­zjum. W lic­pu 1895 roku obro­nił dok­to­rat na wydzia­le pra­wa i admi­ni­stra­cji Uniwersytetu Jagiellońskiego. W tym samym roku poślu­bił Annę Benoni. Osiedlili się w Nowym Sączu.

Od począt­ku Roman Sichrawa aktyw­nie włą­czał się w życie spo­łecz­ne i poli­tycz­ne. Przed wybu­chem I woj­ny świa­to­wej był człon­kiem Rady Naczelnej Towarzystwa Demokratycznego we Lwowie, póź­niej człon­kiem Naczelnego Komitetu Narodowego. W 1906 roku współ­two­rzył Towarzystwo Tarzańskie „Beskid”. W latach 1920 – 21 pre­ze­su­je Powiatowej Komendzie Obrony Państwa. Od 1919 – 24 peł­ni funk­cję wice­bur­mi­strza Nowego Sącza, a w latach 1924 – 34 bur­mi­strza i pre­zy­den­ta mia­sta. Nie rezy­gnu­jąc z funk­cji spo­łecz­nych, był m.in.: pre­ze­sem „Sokoła”, Towarzystwa Kasynowego, Kasy Oszczędności, Kasy Zaliczkowej, Towarzystwa Przyjaciół Harcerstwa, od 1921 roku pierw­szym pre­ze­sem Klubu „Sandecja”. Stał na cze­le komi­te­tu odbu­do­wy zam­ku kró­lew­skie­go w Nowym Sączu. Publikował arty­ku­ły z dzie­dzi­ny pra­wa i admi­ni­stra­cji.

W 1928 roku został odzna­czo­ny Krzyżem Oficerskim Orderu „Polonia Restituta”.

***

Kurier Podhalański” (nr 44 z 28 paź­dzier­ni­ka 1928 str.2) dono­sił, że deko­ra­cja pre­zy­den­ta Sichrawy mia­ła miej­sce w cza­sie poby­tu w Nowym Sączu pre­zy­den­ta Rzeczpospolitej, a doko­nał jej woje­wo­da kra­kow­ski Ludwik Darowski. „Przez okres 20-let­nie­go poby­tu w Nowym Sączu dał się poznać dr Sichrawa naj­szer­szym masom spo­łe­czeń­stwa już to jako adwo­kat, już to jako pra­co­wi­ty i nader ruchli­wy dzia­łacz spo­łecz­ny. On rów­nież był jed­nym z tych nie­licz­nych rad­nych, któ­rzy pozo­sta­li na poste­run­ku swo­im w cza­sie inwa­zji rosyj­skiej w r. 1914 mimo, że jako czyn­ny czło­nek Powiatowego Konwentu Narodowego, kro­kiem tym ryzy­ko­wał życie. Niejako w nagro­dę za to, przy­padł mu wespół z ówcze­snym bur­mi­strzem p. Oleksym zaszczyt powi­ta­nia mar­szał­ka Piłsudskiego w Nowym Sączu, powra­ca­ją­ce­go z pola bitwy pod Marcinkowicami. (…)” – czy­ta­my w arty­ku­le.

Istotnie w 1914 roku wła­dze austriac­kie ewa­ku­owa­ły urzę­dy. Miasto opu­ścił na pewien czas bur­mistrz Władysław Barbacki. 19 listo­pa­da, kie­dy woj­ska rosyj­skie zaj­mo­wa­ły Sącz, to Sichrawa w miej­sce nie­obec­nych władz mia­sta prze­ka­zy­wał im klu­cze do mia­sta. A 13 grud­nia przy­padł mu zaszczyt wita­nia legio­ni­stów z bry­ga­die­rem Józefem Piłsudskim na cze­le, któ­re­mu z satys­fak­cją prze­ka­zy­wał ode­bra­ne Rosjanom klu­cze w imie­niu miesz­kań­ców mia­sta.

Doktor praw Roman Sichrawa pozo­stał w samo­rzą­dzie miej­skim, prze­cho­dząc kolej­no wszyst­kie god­no­ści od zastęp­cy rad­ne­go począw­szy, rad­ne­go, człon­ka magi­stra­tu, a od roku 1920 zastęp­cy bur­mi­strza, na któ­rym to sta­no­wi­sku pozo­stał do roku 1925. Wówczas po roz­wią­za­niu rady gmin­nej został mia­no­wa­ny komi­sa­rzem rzą­do­wym.

Na począ­tek bie­żą­ce­go roku 1928 wybra­ny zosta­je jed­no­myśl­nie pre­zy­den­tem pia­stu­jąc ten urząd i zara­zem pra­cu­jąc w dal­szym cią­gu na niwie pań­stwo­wej i spo­łecz­nej.(…)” – odno­to­wa­no w „Kurierze Podhalańskim”. Urząd ten peł­nił do 1933 r.

***

W chwi­li wybu­chu II woj­ny świa­to­wej urząd skła­da ówcze­sny pre­zy­dent mia­sta Stanisław Nowakowski. Z dniem 1 wrze­śnia 1939 roku woje­wo­da kra­kow­ski powie­rza sta­no­wi­sko Romanowi Sichrawie. W nocy z 5 na 6 wrze­śnia oddzia­ły nie­miec­kie zaj­mu­ją mia­sto. Rozpoczyna się oku­pa­cja Nowego Sącza. 9 wrze­śnia wła­dze nie­miec­kie powo­ła­łu­ją komi­sa­rycz­ny zarząd mia­sta. Znów Sichrawie przy­pa­da wąt­pli­wy zaszczyt prze­ka­za­nia klu­czy do mia­sta oku­pan­to­wi. Urząd pre­zy­den­ta zosta­je znie­sio­ny. Komisarzem mia­sta zosta­je dr Hein. Sichrawa ma peł­nić funk­cję zastęp­cy. Polska Rada Miasta prze­mia­no­wa­na zosta­je na Radę Przyboczną, pod­czas woj­ny nie zosta­nie zwo­ła­na ani razu.

W pierw­szych mie­sią­cach oku­pa­cji ma miej­sce zda­rze­nie, któ­re opi­su­je sądec­ki adwo­kat dr Adam Kozaczka w publi­ka­cji „Z połu­dnio­wej rubie­ży” (Szkice do dzie­jów adwo­ka­tu­ry. Seria trze­cia. Biblioteka Palestry. Wydawnictwo Prawnicze, Warszawa 1983 r). Opiera się na ust­nej rela­cji Zofii Rysiównej (póź­niej zna­nej aktor­ki dra­ma­tycz­nej), któ­ra w cza­sie woj­ny pra­co­wa­ła w nowo­są­dec­kim magi­stra­cie jako sekre­tar­ka.

Wczesnym latem 1940 roku (było to w rze­czy­wi­sto­ści wg usta­leń Ireny Styczyńskiej w grud­niu 1939 r.) nie­miec­ki prze­ło­żo­ny dra Romana Sichrawy, pre­zy­den­ta mia­sta Nowego Sącza zwró­cił się do tole­ro­wa­ne­go jed­nak jakoś przy nim Sichrawy z proś­bą, by ten, od daw­na prze­cież zamiesz­ka­ły w Nowym Sączu i przez to świet­nie zna­ją­cy miej­sco­wych ludzi spo­rzą­dził listę 10 kan­dy­da­tów na zakład­ni­ków dla gesta­po. Stanowczo temu odmó­wił. Dr Hein (nie­miec­ki prze­ło­żo­ny dr Sichrawy) ostrzegł go wyraź­nie, że to jest roz­kaz, któ­ry musi być wyko­na­ny. Na to dr Sichrawa bez sło­wa na pół arku­sza kan­ce­la­ryj­ne­go papie­ru wypi­sał 10-krot­nie swo­je nazwi­sko. Wręczając go Heinowi wyja­śnił, że zro­zu­miał, iż musi wysta­wić 10 miej­sco­wych, swo­ich roda­ków na bez­po­śred­nie ryzy­ko śmier­ci, ale ponie­waż nie czu­je się do tego w żaden spo­sób upraw­nio­ny, więc zro­bił to, co mu w tej sytu­acji wol­no tj. tyl­ko sie­bie wysta­wił na ryzy­ko. Po otrzy­ma­niu tego wyja­śnie­nia Hein zwo­łał wszyst­kich pra­cow­ni­ków magi­stra­tu, któ­rym oznaj­mił, cze­go żądał od dr R. Sichrawy i jak na to zada­nie zare­ago­wał – dobit­nie oświad­czył, że uwa­ża czyn dr Sichrawy za boha­ter­stwo, przed czym wszy­scy powin­ni pochy­lić gło­wy i pra­gnie by wszy­scy wie­dzie­li, jakie­go czło­wie­ka mają mię­dzy sobą” – rela­cjo­nu­je Rysiówna.

Józef Bieniek w apo­kry­ficz­nej histo­rii życia bur­mi­strza Sichrawy pt. „Lord znad Dunajca” wzmian­ku­je, że były też rela­cje, o tym, iż bur­mistrz został za ten gest odwa­gi dys­cy­pli­nar­nie zwol­nio­ny z urzę­du.

 

***

Trwa oku­pa­cja. W Nowym Sączu pod adre­sem Rynek 10 bur­mistrz Roman Sichrwawa i jego syn Kazimierz pro­wa­dzą kan­ce­la­rię adwo­kac­ką. Honorarium, jakie wyzna­cza­ją za pro­wa­dze­nie spraw jest jed­no: żyw­ność i odzież z prze­zna­cze­niem dla uwię­zio­nych i ucie­ki­nie­rów, któ­rzy po przej­ściu przez pol­sko-cze­cho­sło­wac­ką gra­ni­cę i dalej przez Węgry dołą­cza­li do Armii Polskiej.

Od 1939 do 1941 roku w domu Sichrawy znaj­du­je się jeden z naj­ak­tyw­niej­szych na Sądecczyźnie punk­tów prze­rzu­tu gra­nicz­ne­go i sie­dzi­ba Komitetu Pomocy Uchodźcom i więź­niom poli­tycz­nym. Te cen­ne rela­cje odnaj­du­je­my w notat­kach w archi­wum Muzuem Okręgowego autor­stwa Jadwigi Stefaniszyn, któ­ra 1 paź­dzier­ni­ka 1939 wraz z sio­strą Józefą obję­ła posa­dę sekre­tar­ki w kan­ce­la­rii Sichrawów.

Pracujemy wszy­scy w pocie czo­ła, aby co tydzień poda­wać pacz­ki żyw­no­ścio­we dla więź­niów poli­tycz­nych, a była tam sama mło­dzież gim­na­zjal­na i uni­wer­sy­tec­ka z całej Polski. Ze swo­ich oszczęd­no­ści wszy­scy skła­da­ją do wspól­nej kasy, aby był kapi­tał potrzeb­ny na pomoc tym, co prze­cho­dzą gra­ni­cę i spie­szą do sze­re­gów Armii Polskiej we Francji. Tu w tej kan­ce­la­rii adwo­kac­kiej stwo­rzył się w jed­nej chwi­li punkt dla uchodź­ców zagra­ni­cę i punkt pocz­ty polo­wej. W miesz­ka­niu dra Romana Sichrawy, pre­zy­den­ta mia­sta Nowego Sącza był duży środ­ko­wy pokój ciem­ny bez okien – łączą­cy pokój fron­to­wy z poko­jem zachod­nim. Pokój ten słu­żył zawsze przy wyda­wa­nych przy­ję­ciach pre­zy­denc­kich za gar­de­ro­bę. W tym poko­ju z sio­strą Józefą pako­wa­ły­śmy pacz­ki do wię­zie­nia dla uwię­zio­nej mło­dzie­ży.(…)”.

W tym też „ciem­nym poko­ju” zała­twia­no pocz­tę wię­zien­ną i wysy­ła­no zawia­do­mie­nia do rodzin uwię­zio­nych i ucie­ki­nie­rów. W pako­wa­niu paczek poma­ga m.in. żona Kazimierza, Halina Gizowska – Sichrawa oraz kuchar­ka Zofia Oleś.

Prezydent mia­sta dr Roman Sichrawa przez cały czas swe­go urzę­do­wa­nia poma­gał uchodź­com, podej­mo­wał kart­ki żyw­no­ścio­we dla nich, pro­sił o gar­de­ro­bę dla bied­nych uchodź­ców, skła­dał swo­je pie­nią­dze do wspól­nej kasy na pomoc dla uchodź­ców.” – opi­su­je Janina Stefaniszyn.

Uchodźcy czę­sto zosta­wa­li w „ciem­nym poko­ju” na noc. Ustawiono tam dla nich sien­ni­ki. Z rela­cji sekre­tar­ki wyni­ka, że codzien­nie od rana do wie­czo­ra zgła­sza­ło się po kil­ku­na­stu ucie­ki­nie­rów. Przed godzi­ną poli­cyj­ną nie­któ­rzy zosta­wa­li na noc. A rano rusza­li w stro­nę Żegiestowa, Piwnicznej, Rytra i Krościenka.

W tych trud­nych sytu­acjach, dom Sichrawy bywał „wizy­to­wa­ny” przez Niemców, w celach „urzę­do­wych”. W tłu­ma­cze­niu służ­bo­wych roz­mów poma­ga­ła dok­to­ro­wi jego syno­wa. On zaś, jak opi­su­je Stefaniszyn: „był zawsze opa­no­wa­ny, jaśnie­ją­cy wiel­ką kul­tu­rą i powa­gą, był bar­dzo mądry i wszyst­ko prze­wi­dy­wał. Pouczał nas jak zacho­wy­wać ostroż­ność”. W kan­ce­la­rii dra Sichrawy czyn­na była skrzyn­ka ZWZ AK, sio­stry Stefaniszyn zosta­ły zaprzy­się­żo­ne i zosta­ły łącz­nicz­ka­mi.

Tak było do 13 kwiet­nia 1941 roku, do wywie­zie­nia jego syna, adwo­ka­ta Kazimierza Sichrawy do obo­zu w Oświęcimiu. Siostry Janina i Józefa Stefaniszyn wywie­zio­no do Ravensbruck, gdzie docze­ka­ły wol­no­ści.

Po aresz­to­wa­niu Kazimierza sytu­acja mate­rial­na Sichrawów zde­cy­do­wa­nie pogor­szy­ła się, głów­nie dla­te­go, że w cza­sie, gdy ojciec spra­wo­wał urząd bur­mi­strza to Kazimierz pro­wa­dził wspól­ną kan­ce­la­rię. Sichrawa popadł w przy­gnę­bie­nie, któ­re prze­ro­dzi­ło się w depre­sję.

***

W stycz­niu 1945 roku 76-let­ni Sichrawa, cie­szą­cy się wiel­kim sza­cun­kiem, mimo iż wów­czas już cięż­ko cho­ry przy­jął funk­cję pre­zy­den­ta mia­sta. Chciał w trud­nym okre­sie, kie­dy two­rzył się nowy ustrój, pomóc w odbu­do­wie zruj­no­wa­ne­go Nowego Sącza. Zmarł 13 kwiet­nia 1945 roku.

***

W 50 rocz­ni­cę śmier­ci dra Romana Sichrawy Rada Miasta i miesz­kań­cy ufun­do­wa­li mu tabli­cę pamiąt­ko­wą, któ­rą zamon­to­wa­no w fron­to­nie rodzin­ne­go gro­bow­ca Sichrawów na cmen­ta­rzu komu­nal­nym. Imię Sichrawy – jako pre­ze­sa „Sokoła” nosi jed­na z sal w gma­chu MCK „Sokół”, któ­ry został prze­bu­do­wa­ny za jego pre­ze­su­ry. Jego imie­niem nazwa­no też ulicz­kę nad Łubinką. Wielu sąde­czan wśród nich obec­ny pre­zy­dent mia­sta Ryszard Nowak jest zda­nia, że Sichrawa zasłu­żył na wię­cej.

Monika Kowalczyk