Maria Włodek — wspomnienia o likwidacji getta

7 lipca, 2011

Masowe egze­ku­cje lud­no­ści get­ta sądec­kie­go były prze­pro­wa­dza­ne od 1940 roku nad brze­giem Dunajca, na tere­nie cmen­ta­rza żydow­skie­go. Likwidacja sądec­kie­go get­ta nastą­pi­ła w sierp­niu 1942 roku. W dniach 25 – 28 sierp­nia jego miesz­kań­ców prze­pę­dzo­no uli­ca­mi mia­sta na dwo­rzec kole­jo­wy i w trzech trans­por­tach wywie­zio­no wysy­pa­ny­mi wap­nem wago­na­mi do obo­zu zagła­dy w Bełżcu.

Maria Włodek, będąc 8–9 let­nią dziew­czyn­ką, była świad­kiem tych wyda­rzeń:

Często cho­dzi­łam z mamą do przy­miar­ki do zna­jo­mych kraw­có­wien, któ­re pięk­nie szy­ły, w szcze­gól­no­ści rze­czy dzie­cię­ce. To były dwie Żydówki miesz­ka­ją­ce gdzieś Na rurach albo przy któ­rejś z sąsied­nich ulic. W każ­dym razie w dziel­ni­cy, któ­ra daw­niej nazy­wa­ła się Piekło. Bardzo dobrze pamię­tam te dwie dziew­czy­ny i sta­re­go dziad­ka, któ­ry z nimi miesz­kał.

W okre­sie, kie­dy wywo­zi­li z Nowego Sącza, idąc do ósem­ki, szko­ły pod­sta­wo­wej koło Kościoła Kolejowego, zoba­czy­łam gru­pę Żydów, któ­rych aku­rat Alejami pro­wa­dzi­li na dwo­rzec kole­jo­wy do trans­por­tu. W ostat­nim sze­re­gu szły dwie zna­jo­me Żydówki i pro­wa­dzi­ły swo­je­go sta­re­go dziad­ka, któ­ry nie miał siły iść, więc cią­gnę­ły go trzy­ma­jąc pod ręce. Dziadek w pew­nym momen­cie upadł a kie­dy dziew­czę­ta pró­bo­wa­ły go pod­nieść jeden z żoł­nie­rzy gesta­pow­ców strze­lił do nie­go.

W strasz­nym szo­ku wpa­dłam do kościo­ła kole­jo­we­go i nie mogłam sobie miej­sca zna­leźć. Takie to zro­bi­ło na mnie wra­że­nie strasz­ne, że pamię­tać to będę do koń­ca swo­je­go życia.

Pamiętam rów­nież Żydów zamknię­tych w wago­nach kole­jo­wych. Jadąc pocią­giem widzia­łam wago­ny peł­ne ludzi na sąsied­nich torach. Przez zakra­to­wa­ne okien­ka ludzie ci wycią­ga­li ręce i wszę­dzie było sły­chać ich gło­śne jęki.”

Redakcja tek­stu: Anna Zemek Włodek

Zdjęcia z kolek­cji Wacława Lechowicza: